Na parkingu spłonęły trzy auta, bo właściciel jednego z nich wlewając paliwo do baku przyświecił sobie zapalniczką
W minionym tygodniu na jednym z piskich osiedli spłonął pojazd marki VW Passat stojący na parkingu. Od palącego się passata nadpaleniu uległ stojący obok opel i audi. Zdarzenie to wywołało niepokój wśród mieszkańców, którzy snuli różne domysły na temat przyczyn zdarzenia. Ostatecznie policjanci ustalili wersję, której nikt nie przewidywał. Najpierw zapalił się opel od wlewania benzyny do baku przez właściciela. Było ciemno, więc ten przyświecił sobie zapalniczką, od której wybuchł pożar. W ten sposób nadpaleniu uległy auta stojące w pobliżu.
W minionym tygodniu, w nocy ze środy na czwartek, na ul. Rybackiej w Piszu spłonął samochód marki VW Passat. Od palącego się auta nadpalony został samochód marki Opel Astra stojący po lewej stronie i pojazd marki Audi A4 stojący po prawej stronie passata. Taka była wstępna wersja wydarzeń.
Zdarzenie to wywołało niepokój wśród mieszkańców, którzy snuli różne wersje na temat zaistniałego zdarzenia. Nikt jednak nie przewidywał, jaka mogła być faktyczna przyczyna pożaru.
Policjanci niezwłocznie podjęli czynności w wyjaśnieniu tej sprawy. Z relacji świadków wynikało, że po wybuchu pożaru z parkingu uciekało dwóch mężczyzn. W pierwszej wersji wiele wskazywało na to, że było to podpalenie passata.
Jednakże w trakcie dalszych czynności kryminalni ustalili, że samochody zapaliły się od opla. Właściciel pojazdu marki Opel Astra kupił sobie to auto dzień wcześniej. W samochodzie nie było paliwa, więc poszedł do garażu skąd przyniósł plastikową bańkę z benzyną. Wracając spotkał znajomego, którego poprosił o pomoc przy tankowaniu opla. Obaj poszli na parking. Jeden z nich trzymał lejek zrobiony z plastikowej butelki, a drugi wlewał paliwo. Było ciemno, więc jeden z nich wyjął zapalniczkę, aby przyświecić. Od zapalniczki natychmiast zapaliła się benzyna i w ten sposób doszło do pożaru opla. Mężczyźni próbowali jeszcze przesunąć passata stojącego obok, aby się nie zapalił, ale najwyraźniej im się nie udało. Ostatecznie przerażony właściciel opla wraz ze znajomym uciekli.
W sprawie tej nadal prowadzone są czynności mające ustalić, czy nie doszło do sprowadzenia zdarzenia powszechnie niebezpiecznego, za co kodeks karny przewiduje karę nawet 5 lat pozbawienia wolności.